Zawartość CO2 w atmosferze mogła w ten sposób skurczyć się w stosunkowo krótkim (w geologicznej skali) czasie o połowę, co oznaczałoby spadek temperatury o 6,9°F (3,83°C). Wskutek tego lodowce rozpostarłyby się po powierzchni kontynentów, wiążąc wilgoć w postaci lodu i obniżając poziom oceanów o 5 do 10 procent w momencie maksimum zlodowacenia. W tak zredukowanych oceanach dwutlenku węgla byłoby za dużo, oddałyby więc jego nadmiar atmosferze, powodując podniesienie jej ciepłoty i inicjując w ten sposób następny cykl. Mowa tu jednak o cyklach rzędu 50 tysięcy lat. Lecz zobaczmy, co mogłoby się zdarzyć za lat 50. Wiadomo, że rośliny „wypożyczają” 60 miliardów ton dwutlenku węgla na cele fotosyntezy.