Wędrując wewnątrz Słońca promieniowanie gamma jest wciąż absorbowane i reemitowane i w końcu staje się światłem słonecznym zupełnie znośnym i przyjemnym. Taki spływ energii, 20 000 lat wędrówki w solamym gąszczu, kończy się krótkim sprintem przez atmosferę Słońca. Ten ostatni bieg trwa tylko kilka sekund, lecz nim promień opuści Słońce na zawsze, każdy atom na powierzchni gwiazdy zapisuje na nim swe posłanie. Takie właśnie oddzielne wpisy oddzielnych atomów odcyfrowujemy jako linie w widmie słonecznym.Osłona Słońca tłumi zatem żar: gdyby przepuszczała go dziesięciokrotnie więcej, jasność gwiazdy wzrosłaby tysiąckrotnie. Na Ziemi oceany by wyparowały, a skały stopiły się i zagotowały jak kasza. Ziemię osłania również jej własna atmosfera, która kontroluje intensywność i rodzaj bombardującego ją promieniowania.