Lecz to nic nie dawało, bo owa materia pochłaniałaby ciepło dopóty, dopóki sama nie zaczęłaby promieniować jakc źródło wtórne, wskutek czego przestałaby pełnić funkcje przesłony. Olbers i inni usiłowali na różne sposoby uwolnić się od tego dylematu. Fizyka w tym rozumieniu, opartym na założeniu stałości gwiazd, była nieubłagana, ale przecież suma światła w rezultacie przypadająca Ziemi, oznaczałaby nie tylko, że noc nie różni się od dnia, lecz także, iż wystawieni jesteśmy na temperatury rzędu 10 000°F (5 538°C), podczas gdy naprawdę najwyższa temperatura na Ziemi wynosi około 120°F (49°C).