Potem rozumowaniem kieruje już zdrowy rozsądek: nietrudno uwierzyć, że tam gdzie prądy konwekcyjne zdążają ku górze i rozdzielają się, zewnętrzna powłoka skorupy ziemskiej pęka pod ciśnieniem i otwierają się rozpadliny — według poprzednio użytego porównania są to jakby skaleczenia, które wypełnia wysięk: bazaltowa lawa z płaszcza. Masyw lądowy zostaje więc poddany parciu. Wspomniane uprzednio młodsze wyspy są „strzępkami” na zabliźniającej się ranie. Efekty wtórne to katastrofalne trzęsienia ziemi. Jest to po prostu pękanie powierzchni, której materiał wystygł, stał się kruchy i łamliwy.