Zaaranżował on szereg eksperymentów, w których wiązki elektronów były przepuszczane przez przesłonę z regularnie rozmieszczonymi otworkami, następnie po przejściu przez tę siatkę czy sito wnioskowano o kierunkach ich dalszego biegu. („Wnioskowano”, bo tak mawiają naukowcy z nadmiaru pedanterii. Zobaczyć można było tylko dowody pośrednie, w postaci plamek na błonia fotograficznej; że jednak coś musiało najwidoczniej plamki te spowodować, więc „wnioskowano” z fotografii o torze postulowanego jako owo „coś” elektronu.) Okazało się, że elektrony nie przechodzą przez sita jako jedna wiązka i nie rozpraszają się też losowo na wszystkie strony. Z sita wychodził szereg oddzielnych, regularnie rozmieszczonych wiązek.